09 listopada 2013

Rozdział 3: Nigdy.

Kiedy w domu pośpiesznie uzupełniała ekwipunek, czuła się jakby była już myślami gdzie indziej. W jej głowie widniał obraz Sasuke, a serce drżało analizując ten wizerunek. Jego oczy z aktywowanym sharinganem lśniły złowrogo. Ciemne włosy falowały potrząsane przez wiatr. Na twarzy natomiast gościł kpiący, nieco pobłażliwy uśmieszek. Takim go widziała po raz ostatni i takiego go zapamiętała. Sasuke już wtedy od dawna przebywał u Orochimaru. Wraz ze swoją drużyną spotkała go przypadkiem, podczas wykonywania jakiejś misji. Nie odezwał się wtedy do nich nawet słowem. Co prawda też nie zaatakował ich, ale wydawał się taki... odmieniony. Sasuke, którego znała jeszcze z Akademii był typem samotnika i nigdy nie przepadał za towarzystwem. Choć udawała przed sobą, że było inaczej, w gruncie rzeczy nie znała go aż tak dobrze. Nie wiedziała jaki był naprawdę, lecz wtedy, gdy spotkali, miała wrażenie, że zmienił się i to bardzo. Biło od niego coś, czego nie potrafiła określić. Wiedziała jedynie, że kiedy spojrzał na nią, poczuła jak przeszedł ją dreszcz. W tym zimnym wzroku dostrzegła coś złego. Mimo tego, nadal uważała, że Uchicha, to najprzystojniejszy facet na świecie i kocha tylko i wyłącznie jego. 
- Ino, pośpiesz się! - poganiała siebie. Zamyśliła się i straciła przez to strasznie dużo czasu.
Gdy wychodziła z domu, natknęła się na swoją matkę.
- Ino? Już wróciłaś? Zaraz, zaraz... Wychodzisz gdzieś? - pytała zdziwiona pośpiechem córki.
- Tak, idę na następną misję.
- Ale dopiero co... 
- Wiem mamo - przerwała jej. - Przepraszam cię bardzo, nie mam czasu. To bardzo ważna misja. Priorytetowa. Muszę jak najszybciej dołączyć do reszty. 
- W takim razie, uważaj na siebie! - podeszła do Ino i przytuliła ją mocno. 
- Będę - uśmiechnęła się do matki i wybiegła z domu. 

Przed bramą wioski już czekała na nią cała czwórka. Naruto wyglądał tak, jakby już nie mógł wytrzymać i chciał wybiec przed siebie jak najszybciej, ale Sakura pilnowała go i nie pozwalała na to, spoglądając na niego groźnie. Ino wiedziała, że i Haruno nie może się doczekać spotkania z Sasuke, jednak była na tyle rozsądna, żeby nie dać się ponieść emocjom i postępować zgodnie z planem. Shikamaru jak zawsze opierał się o bramę i palił papierosa, natomiast Sai stał koło niego, trzymając w ręku jakąś książkę. Wyglądało na to, że jak sądziła, spóźniła się. Miała nadzieję, że nie są na nią za to bardzo wściekli.
- No jesteś w końcu Ino! Co tak długo? - wrzeszczał Naruto. Zachowywał się dosyć niespokojnie. 
- Wybaczcie - powiedziała tylko. Wstydziła się przyznać, że spóźniła się tylko przez to, że za dużo myślała o Sasuke. - To idziemy? 
Shikamaru rzucił papierosa na ziemię i przygniótł go butem. Następnie zbliżył się do nich trzymając ręce w kieszeni. 
- Idziemy! - zawołał poważnie Nara. To jego wybrali na przywódcę, gdyż wśród nich był najlepszym strategiem. Nikt też specjalnie nie protestował, bo wiedzieli, że jako dowódca Shikamaru spisuje się świetnie.- Naruto, tylko nie próbuj robić nic na własną rękę! I poczekaj na nas, musimy się trzymać razem.
- Wiem, wiem - zgodził się  Uzumaki, choć po jego minie widać było, że dosyć niechętnie. 
Wyruszyli wspólnie, dostosowując swoją prędkość do Shikamaru. Wiedzieli, że muszą się spieszyć, jednak nie mogli biec też za szybko, bo niepotrzebnie straciliby siły. 
- Mamy jakiś plan? - spytała Sakura.
- Właśnie, plan! Wymyśliłeś już coś? - Naruto przybliżył się do kolegi.
- Jak na razie jedyne co mogę wam powiedzieć, to to, że musimy być ostrożni. Nie wiadomo jak wielu sługusów Orochimaru jest z Sasuke. Poza tym, z tego co nam wiadomo, on także znacząco podniósł swoje umiejętności... 
- Nieważne jak bardzo jest teraz silny. Sprowadzę go do wioski, czy tego chce czy nie! Choćby to miała być ostatnia rzecz jaką zrobię! - krzyczał Naruto z ogromnym zapałem.
- Naruto, przymknij się i daj Shikamaru skończyć - skarciła go Sakura. Lecz ona również tak mocno jak on pragnęła, by Uchiha powrócił do wioski. 
- Dziękuję Sakura. Tak jak mówiłem, musimy uważać, bo nie wiemy do końca z jak silnym przecinkiem będziemy mieć do czynienia. A wracając do Sasuke, założę się, że nie będzie chciał z nami wrócić z własnej woli. 
- Myślisz, że będzie chciał walczyć? - dopytywała się Ino. 
- Jestem tego pewny. W innym razie, sam przecież już dawno zjawiłby się w Konosze.
- Kiedy opuszczał wioskę, był silny? - odezwał się Sai. Jako jedyny nigdy go nie spotkał i znał jedynie z opowieści innych. 
- Ciężko powiedzieć. Nie był jakoś szczególnie silny, chociaż na pewno posiadał spory talent. No i wyjątkowe kekkei genkai. 
- Sharingan - dopowiedział sobie Sai, po czym zamilkł, zastanawiając się nad czymś intensywnie ze swoją pokerową miną.
- Pokonałem go! Był słabszy ode mnie... - mruczał Naruto pod nosem.
- Nie powiedziałabym... - stwierdziła Sakura. Reszta nie wiedziała, czy mówiła to na poważnie, czy tylko chciała dopiec przyjacielowi. 
- A co zrobimy, kiedy go spotkamy? - zastanawiała się Ino. Jedyne o czym marzyła, to zobaczyć go jak najszybciej. Mimo to, odczuwała strach, choć nie wiedziała skąd się brał. Może obawiała się po prostu jego reakcji?
- Na razie muszę przyznać, że nie wiem. Jeśli zauważy nas od razu, to jak wspominałem, walka będzie nieunikniona. Ale jeśli nie... postaram się coś wymyślić - uspokoił ją Shikamaru.

Po długiej i wyczerpującej wędrówce, dwa dni później dotarli na miejsce. Znajdowali się w pobliżu granicy z Krajem Trawy. Teraz musieli jedynie odnaleźć miejsce, w którym według informacji, miał przebywać ich cel. 
Bali się, że się spóźnili. Że przybyli za późno i Sasuke już dawno zdążył odejść. Wtedy nie mieliby żadnych szans na sprowadzenie go. Zlokalizowanie miejsca jego pobytu było równie trudne jak znalezienie kryjówki Orochimaru, czyli prawie niemożliwe. Następna taka szansa mogła się nie powtórzyć, dlatego denerwowali się jak nigdy w życiu. Wiedzieli, że inni też na nich liczą, co potęgowało ich stres i obawy. 
Skontaktowali się z informatorem, a ten za dosyć sporą opłatą zdradził im, gdzie dokładnie miał się znajdować Uchiha. W mgnieniu oka wyruszyli w tamto miejsce.
Według słów tamtego człowieka, Sasuke wraz z kilkoma ludźmi zatrzymał się w dużym, opuszczonym budynku parę kilometrów stamtąd. Była to dawna posiadłość jakiegoś bogatego mężczyzny, jednego z ważniejszych w okolicy. Od lat jednak nikt tam nie mieszkał. Co dziwniejsze, chodziły słuchy, że Orochimaru urządził tam sobie tajne laboratorium, dlatego też nikt nie odważył się tam zbliżać. Lecz jeśli Uchiha widziany był w pobliżu, przypuszczali, że te plotki mogły być prawdziwe. 
Mężczyzna powiedział im również, że wraz z nim widział trójkę ludzi, lecz nie był pewny, czy nie będzie ich więcej. Nawet jeśli nie znali ich dokładnej liczby, musieli zaryzykować. 

Znajdowali się niedaleko wspomnianej posiadłości. Była położona pośród lasu, zewsząd otaczały ją drzewa i krzewy. Od kilku minut obserwowali ją z oddali. Nie zauważyli, by ktoś z niej wychodził lub wchodził do wewnątrz. Wciąż czekali, by wykonać ruch.
- Shikamaru, co robimy?
- Może po prostu wejdziemy tam i sprawdzimy, czy jest w środku? - zaproponował Naruto. 
- Matole, to zbyt niebezpieczne! Chcesz żebyśmy zginęli - oburzyła się Sakura.
Nara na razie milczał, obserwując budynek w skupieniu. Wyglądało na to, że obmyśla plan i rozważa wszystkie opcje. 
- A gdybyśmy spróbowali zakraść się tam? Może rozdzielimy się i kilku z nas pójdzie przodem, a reszta będzie ich ubezpieczać? - rzuciła pomysłem Ino. Sakurze i Naruto spodobał się on, bo uśmiechnęli się do niej. Sai milczał, co akurat u niego było normalne. 
Shikamaru jakby ocknął się. Spojrzał na wszystkich poważnie. Już wiedzieli, że zdecydował.
- Zrobimy tak - zaczął. - Podejdziemy parę kroków bliżej i ukryjemy się, każdy w innym miejscu. Jeśli stwierdzę, że nikt nas nie obserwuje, Sai i ja spróbujemy sprawdzić, czy ktoś jest w środku. Wy poczekacie na mój znak. Pamiętajcie, żeby nie robić nic, dopóki wam nie powiem - upomniał ich, patrząc w tym czasie na Naruto.
- Shikmaru, to chyba najgorszy plan, jaki kiedykolwiek wymyśliłeś - powiedziała Ino. Była sceptycznie nastawiona co do niego. 
- Wiem. Też tak uważam. Ale nie mamy czasu obmyślać nic lepszego. Musimy spróbować. Zrozumiano?
- Tak! - odparli. 
Ostrożnie, uważając, by nie zostać zdemaskowanymi, ukryli się pośród drzew, tak, jak zakładał plan Nary. Rozglądali się wokół, obserwowali najbliższe otoczenie jak i samą posiadłość. Jak na razie wszystko szło po ich myśli. Wyglądało na to, że nikt nie zauważył ich. Shikamaru machnięciem ręki dał znak Saiowi, żeby przeszli dalej. Oboje wyszli ze swoich kryjówek i po cicho skierowali się do budynku. 
Będąc już tylko kilka kroków od niego, Shikamaru nakazał Saiowi by ten namalował coś, co mogłoby wejść niepostrzeżenia do środka. 
Sai zrobił parę ruchów pędzlem na swoim zwoju i wykonał pieczęci. Z malunku wyskoczyła para czarnych myszek i od razu pobiegło do budynku. Z łatwością znalazły jakąś dziurę i już po chwili były w środku.
Po paru minutach, w ciągu których niespokojnie czekali, myszki powróciły i gdy były już przy nich, rozprysły się jak atramentowy kleks. 
- I jak? - zapytał szeptem Shikamaru.
- W środku nikogo nie ma - odparł Sai spokojnie. Shikamaru podziwiał to, jak doskonale chłopak potrafił ukrywać emocje.
- Jak to? - był zaskoczony. Miał nadzieję, że napotkają tam kogokolwiek. Wyglądało na to, że cała wyprawa na nic. Spóźnili się. Misja zakończona niepowodzeniem.
Shikamaru zaklął pod nosem. Pomachał do przyjaciół ukrywających się w krzakach, zwołując ich do siebie. 
Nie minęła chwila a byli tuż obok.
- W środku nikogo nie ma - powiedział bez zbędnego wstępu.
Nie mogli uwierzyć. Czyli to wszystko na nic? Na ich twarzach widać było ogromne rozczarowanie. Mieli nadzieję, że wreszcie im się uda, że w końcu go spotkają i... uratują. Niestety, los nie był dla nich na tyle łaskawy. 
Dziewczyny miały łzy w oczach. Obie zakochane w młodym Uchiha, tak bardzo chciały go znowu zobaczyć. Było to ich największym, skrywanym w sercu marzeniem. A teraz, ta chwila, której od już tak dawna wyczekiwały, miała nie nadejść. 
- Nie mówisz poważnie! - Naruto wyglądał na roztrzęsionego. Trzymał dłonie mocno ściśnięte w piąstki. - To nie może być prawda! Sasuke! Sasuke! Sasuukeee! - krzyczał i już chciał wbiec do budynku, by na własne oczy sprawdzić, czy rzeczywiście jest pusty, kiedy coś go zatrzymało.
- Jak zwykle robisz tyle hałasu - zimny, władczy głos odezwał się za plecami blondyna. 
Naruto odwrócił się gwałtownie, wtedy Uchiha odskoczył do tyłu. Wszyscy wpatrywali się w niego z szeroko otwartymi oczyma. Pojawił się znikąd. Nie zdążyli nawet zauważyć, kiedy znalazł się tak blisko nich. Wyglądał bardzo dostojnie. Ino w myślach określił go nawet jako majestatyczny, choć nie potrafiła powiedzieć, co sprawiało w nim takie wrażenie. Na jego twarzy malowała się powaga i... pogarda. Patrzył na nich, ja na dużo słabszych, nic nie wartych shinobi. Tak jakby nie stanowili dla niego żadnego zagrożenia. Jakby byli niczym wobec jego mocy. W jego oczach widniał jednak aktywowany sharingan.
- Sa-sasuke? - wybełkotał zszokowany Naruto. 
- To ty Sasuke? - zapytała równie zaskoczona Sakura. 
- Tak, to ja - prychnął Uchiha. 
- Dlaczego... co ty tu robisz? - spytał niezbyt inteligentnie Naruto. 
- Zauważyłem, że bardzo chcecie mnie zobaczyć, więc wyszedłem wam naprzeciw. Cóż, prawdę mówiąc, już od kilku dobrych godzin obserwowałem wasze niezdarne poczynania - zakpił i uśmiechnął się pogardliwie.
- Sauke! Wróć z nami do wioski! - krzyczał Naruto, próbując usilnie przekonać go do powrotu. - Wszyscy na ciebie czekają! 
- Tak, Sasuke! Musisz z nami wrócić! - mówiła Saukra, równie podekscytowana co Naruto.
- Zobaczysz, będzie tak jak dawniej, tylko chodź z nami! - Naruto nie dawał za wygraną. 
Sasuke w tym czasie zaśmiał się lekceważąco. Naruto zmilkł, nie spodziewał się takiej reakcji. Nikt się nie spodziewał. Uchiha wydawał się zupełnie nic nie robić z tego co do niego mówią. 
- Chyba postradaliście zmysły. Nie po to odszedłem z Konohy, żeby teraz tam wracać. W tej nic nie wartej wiosce już niczego się nie nauczę. Nic tam po mnie - stwierdził. Każde jego słowo przeszywało ich serca na wylot. Jak mógł tak mówić? - Ta wioska nie jest mi do niczego potrzebna, tak samo jak i wy. Nie rozumiem więc, dlaczego tak bardzo staracie się o to, żebym wrócił. To śmieszne.
- Żartujesz sobie z nas, Sasuke? - Sakura nie wiedziała jak zareagować.
- Sasuke, co ty mówisz? - przeraziła się Ino.
- Jesteśmy przyjaciółmi, musimy ci pomóc, bo jesteś dla nas ważny! - Naruto jako jedyny nadal próbował przemówić mu do rozumu. - To przez Orochimaru, to on pomieszał ci w głowie! Ale nie martw się, wrócisz z nami do wioski i wszystko wróci do normy! Będzie tak jak dawniej, Sasuke! Czy tego chcesz, czy nie. Sprowadzimy cię do wioski, choćbyśmy mieli użyć siły! - wrzasnął Naruto i rzucił się na Uchihę. Ten bez problemu omijał jego ciosy.
- Nie rozumiesz, nie chcę nigdzie wracać. Zawsze byliście dla mnie tylko kamieniem u nogi. Przeszkadzaliście mi. Teraz, kiedy was nie ma, czuje się znacznie lepiej. 
- Sasuke, przestań! - krzyknęła Ino. Miała łzy w oczach. Sasuke, którego znała, nigdy nie powiedziałby czegoś takiego. 
Sasuke kopnął Naruto w brzuch, a ten odleciał kilkanaście metrów do tyłu. Upadł na ziemię i stracił przytomność. Czarnowłosy wyjął katanę, po czym ranił Saia, który właśnie próbował zaatakować go swoją techniką ożywienia. Shikamaru, który starał się złapać go w swój cień, również szybko został unieszkodliwiony za pomocą sharingana. To było przerażające jak szybko sobie z nimi poradził. Zostały tylko dziewczyny.
- Sakura, Ino - zaczął, gdy był tuż przed nimi. One nie wiedząc co zrobić, stanęły w obronnej pozycji. - Zawsze się wam podobałem, prawda? - znów prychnął kpiąco. - Nawet teraz, kiedy mam was zabić, nadal uważacie, że jesteście we mnie zakochane? 
Nie odezwały się. Patrzyły na niego i czekały na atak.
- To śmieszne. Cholernie śmieszne - śmiał się złowrogo. - Naprawdę sądziłyście, że zainteresuję się kimś takim jak wy? Sakura, zawsze byłaś taka irytująca i bezużyteczna. Ciągle tylko płakałaś albo biegałaś za mną wołając tym swoim denerwującym głosikiem. Miałbym się w tobie zakochać? Chciałabyś bym wyznał ci miłość? Chyba śnisz! A ty Ino? Taka nijaka, bezbarwna. Niby nie irytowałaś jak Saukra, ale nie było w tobie nic interesującego. Przeciętna aż do bólu.
- Sasuke... - wydusiła oniemiała Ino.
- I niby miałbym szaleć za kimś takim? Nie dość, że obie jesteście cholernie słabe, to muszę z bólem przyznać, że nawet po tych kilku latach nie grzeszycie urodą. Zdecydowanie brakuje wam ... tego i owego - uśmiechnął się cwaniacko, obczajając je od stóp do głów. - Mogę mieć każdą, wy jesteście dla mnie kompletnie nic nie warte. Zapamiętajcie to sobie.
- Jak możesz...
- Sęk w tym, że mogę. I nie, nie zabiję was tym razem. Nie ma potrzeby zajmować się kimś tak słabym. Nie do mnie należy sprzątanie... śmieci. Żegnajcie i nie szukajcie mnie więcej. Nigdy nie wrócę do wioski. Nigdy - powiedział, podkreślając ostatnie słowo. 
Już po chwili odszedł, zostawiając je, zszokowane, tak jak stały. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Haha! Jest rozdział xD Strasznie długi tym razem wyszedł. Miałam nawet zamiar podzielić go na części, ale nie mogłam się oprzeć ^^ Śmiało wytykajcie mi wszystkie błędy, bo znając życie jest ich tam pełno xD
Mam nadzieję, że podoba się wam chociaż trochę. Tym razem było dużo Sasuke. Ale dla tych, którzy czekają na pojawienie się Akatsuki, mam dobrą wiadomość. Już niedługo ^^