23 października 2013

Rozdział 2: Misja!

Zabrała z domu wszystko, co mogło jej się przydać w czasie misji. Nawet jeśli była banalna, nie mogła przecież wyruszyć nieprzygotowana. Broń, ale też jedzenie i ubrania były jej konieczne - w końcu do Kirigakure wcale nie było tak blisko. Nawet więcej, było bardzo daleko!
Ino skrzywiła się na myśl, że będzie musiała płynąć łodzią. Cierpiała na chorobą morską i wiedziała jak okropnie będzie się potem czuła.
Już prawie doszła do bramy Konohy, kiedy zobaczyła, że w wejściu do wioski znajduje się jej przyjaciel. Opierał się o mur, a obie ręce trzymał w kieszeniach. Z ust wystawał mu dymiący papieros.
Gdy podeszła bliżej, zauważyła, że nie jest sam. Obok niego stał Chouji. W ręku trzymał paczkę chipsów, które co chwilę wędrowały do jego ust.
Zawahała się, ale już zaraz przybrała pewną minę i podeszła do nich zdecydowanym krokiem.
- Cześć! Co tak tu stoicie? - zapytała radośnie.
- Czekaliśmy na ciebie - odparł Shikamaru poważnie.
- Tłak, tłak - potwierdził Chouji niewyraźnie, bo miał buzię zapchaną jedzeniem.
- Na mnie? Ale po co? Coś się stało?
- Ino, nie udawaj. Wczoraj wyglądałaś na strasznie... przybitą. Chcieliśmy się dowiedzieć co się z tobą dzieje.
Chouji pokiwał głową, na znak, że zgadza się z Narą.
- Nie, nie - zaprzeczała, machając rękami- ze mną wszystko w porządku!
- Tak? To czemu wczoraj wyglądałaś, jakbyś chciała się rzucić z najbliższego mostu?
Czyli jednak zauważył, pomyślała.
- Co takiego?! Shikamaru, daj spokój! Kto jak kto, ale zapewniam cię, że ja na tamten świat się nie wybieram! Matko - westchnęła - typowy facet z ciebie! Zupełnie nie rozumiesz kobiet! Oświadczam ci tu i teraz, że wszystko ze mną dobrze! A teraz wybaczcie, ale mam misję. Dzięki, że się martwiliście, ale muszę już iść. Pa!
Pomachała im na pożegnanie.
Dwójka chłopaków stała z szeroko otworzonymi ustami i wpatrywała się w oddalającą się przyjaciółkę. Ino zawsze potrafiła im dogadać tak, że poszło im w pięty i nie wiedzieli kompletnie co powiedzieć.
- Chyba rzeczywiście nie potrzebnie się martwiliśmy...
- Wyglądała dobrze. Shikamaru, znowu ją wkurzyłeś!
- Nic nie zrobiłem!

Pomimo obaw droga do Kirigakure minęła Ino spokojnie. Spodziewała się, że w każdej chwili może napotkać jakichś ninja, którzy będą chcieli ją zabić z racji tego, z jakiej wioski pochodzi. Zdawała sobie sprawę jak wiele osób nienawidziło Konohy.
Gdy dotarła na miejsca, zdała sobie sprawę z tego, że tak jak się spodziewała, wokół unosiła się mgła. W końcu nie na darmo wioska ta nosiła miano Wioski Ukrytej we Mgle. 
Westchnęła ciężko. Nie lubiła mgły, szczególnie dlatego, że często w taką pogodę jej włosy odmawiały posłuszeństwa. Nie, żęby była przewrażliwiona na tym punkcie, ale irytowało ją to.
Popytała przechodniów i prawie bez problemów znalazła się w siedzibie Kage. Jednak przed wejściem, nad którym widniał symbol wioski,  została zatrzymana przez strażnika.
- Kim jesteś i czego chcesz? - zapytał wielki mięśniak. Nie wydawał się być zbyt miłą osobą.
- Ino Yamanaka z Konohy. Hokage-sama przysyła mnie z wiadomością dla Mizukage. 
- Posłaniec? - dopytywał się jak idiota, choć Ino już na początku stwierdziła, że nim jest.
- Tak, dokładnie. Posłaniec. 
- W takim razie, chodź za mną.
Zrobiła tak jak kazał. Podążała za nim korytarzami wypełnionymi obrazami przedstawiającymi wioskę. Robiły spore wrażenie na nowo przybyłym jak ona. Artysta, który je wykonał, mógł być z nich dumny.
Strażnik zapukał i wszedł, gdy otrzymał odpowiedź. Ino poszła za nim.
- Mizukage-sama, oto posłaniec z konohy - wskazał na nią.
- Dobrze, zostaw nas samych. 
Mizukage okazała się być kobietą i to całkiem ładną. Ino zdarzyło się usłyszeć plotki na jej temat, ale te co do jej wielkiej urody, na pewno nie kłamały. Mogła pokusić się nawet o stwierdzenie, że wyglądała lepiej niż Tsunade. Jednak nigdy nie odważyłaby się o tym wspomnieć swojej Kage. Życie jej było miłe, jak na razie.
- Tak, słucham - zwróciła się do Yamanaki. 
- Nazywam się Ino Yamanaka i przynoszę wiadomość od Tsunade-sama - mówiąc to, zbliżyła się do biurka przywódczyni Kiri i oddała w jej ręce zwój ze wspomnianą wiadomością. 
- Dziękuję. 
Ino zerknęła do tyłu na drzwi, mając nadzieję, że już po wszystkim. Chciała już wracać, bo nie czuła się tutaj zbyt pewnie. Zarówno wioska, jak i sama Mizukage nie przypadły jej do gustu.
Kobieta odczytała wiadomość, która widocznie musiała być bardzo krótka, bo zajęło jej to tylko chwilę. Schowała zwój do szuflady biurka. Oparła dłonie na blacie i zaczęła się przyglądać dziewczynie. Ku zdziwieniu Ino, uśmiechnęła się nawet do niej.
- Pewnie jesteś zmęczona podróżą. Może odpoczniesz trochę? Jeśli chcesz, zaraz każę przygotować dla ciebie jakiś pokój.
- Nie, dziękuję...
- Na pewno?  A może chciałabyś zwiedzić naszą wioskę? Zaraz zawołam kogoś.
Ino wzdrygnęła się na samą myśl.
- Nie, nie. To niepotrzebne. Bardzo dziękuję za pani troskę, ale jeśli byłoby to możliwe, chciałabym jak najszybciej wrócić do wioski - powiedziała szczerze.
- Jak wolisz. Ale jeśli jeszcze kiedyś tu będziesz, rozejrzyj się trochę. Ta wioska ma też swoje uroki - mrugnęła do niej. - Dobrze, nie zatrzymuję cię dłużej. Żegnaj.
Ino również pożegnała się i szybko wyszła z gabinetu. Do wyjścia odprowadził ją ten sam strażnik, którego spotkała poprzednio. 
Tak jak myślała, końcówki jej włosów pokręciły się w ten nieznośny sposób...

Droga powrotna niespodziewanie okazała się być krótsza niż sądziła. A może tylko miała takie wrażenie? W końcu chciała się znaleźć w domu jak najszybciej, dlatego też w drodze odpoczywała tylko tyle ile to było konieczne. Tym razem również nie napotkała żadnych wrogów, za co dziękowała w duchu wszelkim bogom i bóstwom, jakie tylko istnieją. Choć wcześniej chciała walczyć, by stać się silniejszą, teraz miała inny plan.
Postanowiła, że gdy wróci, rozpocznie prace nad nowym jutsu. Miała już w głowie jego zarys, lecz nie wiedziała, czy to w ogóle wykonalne. Jednak miała nadzieję, że nawet ona może coś takiego zrobić. W końcu nie była tak słaba. Miała w sobie wiele zapału i to dawało jej siłę, by działać.

Już kiedy weszła do budynku Hokage, wiedziała, że coś się dzieje. Wokół panowała jakaś niespokojna atmosfera. Niby na pierwszy rzut oka wszystko było jak dawniej, ale ona czuła, że coś jest nie tak.
Przyspieszyła kroku, co poskutkowało tym, że niemal wbiegła do gabinetu Tsunade. Ta ku zdziwieniu dziewczyny nie siedziała markotna przy biurku narzekając na stos papierów, ale stała przed dużym oknem i wpatrywała się w przestrzeń. 
- Tsunade-sama, wróciłam. Misja wykonana. Przekazałam wiadomość - meldowała. 
Hokage początkowo nie zareagowała. Dopiero po paru sekundach odwróciła się do Ino. Na jej twarzy malowało się zdenerwowanie. Ino przypuszczała, że jeszcze niedawno była wściekła. Ucieszyła się, że jej wtedy tu nie było. 
Zastanawiała się, komu się tym razem dostało.
- Tak? Świetnie - odparła spokojnie, lecz pod tym spokojem kryło się coś jeszcze.
Yamanaka miała już wyjść, ale Tsunade jej na to nie pozwoliła. 
- Czekaj! 
- Tak, Tsunade-sama?
- Ino, zaraz przybędą tu Shikamaru, Sakura, Sai i Naruto. Wiem, że powinnam ci dać odpocząć, skoro dopiero wróciłaś z misji, ale to sytuacja wyjątkowa. 
- Wyjątakowa? - zdziwiła się.
- Tak. Można powiedzieć, że nadzwyczajna. Wyruszycie razem na misję. 
- A Chouji? On nie idzie?
- Nie, on teraz robi coś innego... Ale wracając do misji. Ino, to bardzo ważne...
W tej samej chwili do gabinetu wparował Naruto i już od progu zawołał:
- TO PRAWDA? POWIEDZ, ŻE TAK! 
- Naruto, uspokój się - próbowała go uciszyć Sakura, wpadła wraz z resztą tuż za nim. Co dziwniejsze, nie uderzyła go.
- Ale co chodzi? - zastanawiała się Ino.
- Wszyscy już są? To świetnie...
- BABCIU TSUNADNE! TO PRAWDA? ŻE... - Sakura nie wytrzymała tym razem i walnęła go w głowę z pięści. 
- Daj mi skończyć - Hokage też zdawała się być wkurzona - Udacie się w stronę granicy kraju ognia.
Wyruszacie zaraz. I tak Naruto, te plotki są prawdziwe. Waszą misją jest sprowadzenie Sasuke  z powrotem do wioski! 
- CO? - krzyknęła Ino. Widocznie tylko ona jeszcze o tym nie wiedziała. 
- Tak jak powiedziałam. Macie sprowadzić Sasuke. Widziano go niedawno na granicy z Krajem Trawy. Podobno zatrzymał się tam na dłużej wraz z jakimiś poplecznikami Orochimaru. Ale nie wiadomo jak długo tam zabawi, także musicie się śpieszyć. Wiem, że powinnam wysłać z wami kogoś jeszcze, bo bardzo niebezpieczna misja, ale nie mamy na to czasu. Musimy zaryzykować. 
- Nie bój się Babciu-Tsunade. Na pewno go sprowadzimy. Choćby siłą!
- Mam taką nadzieję Naruto. Liczę na was. 
Ino nie wiedziała co się dzieje.
Sasuke? Sprowadzić Sasuke? To niemożliwe!
Znowu będzie mogła go zobaczyć? tyle czasu minęło, a teraz miała go spotkać. Jego imię krążyło w jej głowie i nie chciało z niej wyjść. Serce waliło jak szalone. Przypomniały jej się jego ciemne oczy, jego tajemnicze spojrzenie. Było jej gorąco i nagle zrobiło jej się słabo. Na szczęście stała blisko ściany i w porę zdążyła się podeprzeć. Dotyk zimnej ściany ją otrzeźwił. Nie słyszała tego, co jeszcze miała im do powiedzenia Tsunade. Nie obchodziło jej to. Teraz wiedziała jedynie, że chce zobaczyć go jeszcze szybciej. 
Kiedy jej towarzysze wybiegli z gabinetu, on zrobiła to samo. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale miała straszne problemy związane ze szkołą. Nie będę ich tutaj opisywać, bo nie ma sensu, ale obiecuję, że teraz notki będą częściej :) 
Dziękuję za wszystkie komentarze ;D Mam nadzieję, że ten rozdział też wam się podoba :D
Mi tak średnio, ale za to w następnym będzie się dużo działo :D
A rozdział 3 już za tydzień! :D