27 grudnia 2013

Rozdział 4: Porażka.

Gdy zniknął im z oczu, powoli otrząsnęły się z osłupienia w jakie podpały. Dotarł do nich sens jego słów.
- Ino - zaczęła niepewnie Sakura - on... on to mówił na poważnie? - próbowała upewnić się, gdyż nadal nie mogła w to wszystko uwierzyć. Opadła na kolana i przysiadła na ziemi. To było dla niej stanowczo za dużo jak na jedne dzień.
- Niestety. Obawiam się, że nie żartował - odpowiedziała Ino i podała rękę przyjaciółce. Dłoń jej drżała, nie wiedziała czy to ze złości czy z rozpaczy. W końcu osoba, którą kochała wypowiedziała do niej tak bolesne słowa. Starała się jednak jak mogła, by nie wybuchnąć płaczem. Duma jej na to nie pozwalała. Z drugiej strony, wreszcie dotarło do niej, jaką osobą stał się Sasuke. Zimny drań nie liczący się z nikim. Nic go nie obchodziła. Ani ona, ani Sakura, ani nawet Naruto byli dla niego, jak sam powiedział, tylko śmieciami.
- Wstawaj Sakura, musimy pomóc chłopakom. - Początkowo nie miała pojęcia co powinna zrobić. W głowie jej szumiało i czuła totalną dezorientację. Tak, jakby świat się jej zawalił. Jakby wszystko przestało mieć znaczenie. Ale nie! Przecież... to wszystko jego wina! to przez niego teraz cierpi! W porę przypomniała sobie o przyjaciołach. Przecież leżeli tam ranni i tak naprawdę nie zdawały sobie sprawy w jakim są stanie.
Przeklęła w duchu. Sasuke, jak on mógł to zrobić? Co więcej, jak to się stało, że poradził sobie z nimi tak szybko? Czyżby wszyscy z nich byli aż tak słabi? Ona... ona także? W końcu nic nie zrobiła...
- Masz rację! Co ja wyprawiam?! - Sakura skorzystała z pomocy Ino i podniosła się. Po chwili już biegła w stronę leżących chłopaków. Yamanaka dostrzegła, jak dziewczyna przetarła oczy dłonią. Zapewne starała się ukryć swoje łzy.
Haruno przykucnęła nad Saiem, który znajdował się najbliżej. Ino w tym czasie pobiegła do Shikamaru. Obaj leżeli nieprzytomni. Wyglądało na to, że Naruto także znajdował się w takim stanie.
- Ma dosyć głębokie rany cięte - krzyknęła Sakura do koleżanki pochylającej się nad Narą - muszę się nim zająć natychmiast, ale myślę, że wyjdzie z tego. Co z Shikamaru? - zapytała, kładąc ręce nad klatkę piersiową chłopaka. Po chwili dało się zauważyć zieloną czakrę wokół jej dłoni.
- Sas... - ucięła nagle i ze złością kontynuowała - Uchiha użył na nim Sharingana. Nic nie wskazuje na to, że ma jakieś fizyczne obrażenia. Ale boję się o jego psychikę. - Ino westchnęła ciężko, po czym dodała. - Na razie nic nie możemy zrobić. Musimy czekać aż się wybudzi. Oby stało się to jak najszybciej. - Ostatnie zdanie wypowiedziała o wiele ciszej. - Sprawdzę co z Naruto! - zawołała do Sakury. Tamta tylko przytaknęła głową. Była całkowicie skupiona na leczeniu ran Saia.
Ino w mgnieniu oka znalazła się przy Naruto. Przykucnęła nad chłopakiem i zaczęła się mu uważnie przyglądać. Zauważyła krew wyciekającą z jego nosa, nieco już skrzepłą. Po chwili zorientowała się, że Uzumaki uderzył głową o kamień. Przysiadła obok na ziemi. Ostrożnie ułożyła sobie jego głowę na kolanach i zaczęła leczyć ranę, której doznał na skutek upadku na twardy przedmiot. Po parunastu minutach skończyła. Naruto jeszcze się nie ocknął, dlatego położyła go na trawie.
Podeszła do Shikamaru. On również nadal był nieprzytomny. Poszła więc sprawdzić, jak radziła sobie Sakura.
Haruno nadal siedziała pochylona nad Saiem. Ino stanęła tuż obok niej, jednak nie odezwała się słowem. Widziała skupienie i determinację malującą się na twarzy dziewczyny. Nie chciała jej przeszkadzać.
Twarz Saia jak zwykle nie wyrażała nic. Nie można było dostrzec na niej ani zdziwienia, ani nawet grymasu bólu. "Chciałabym kiedyś dowiedzieć się, co on tak naprawdę sobie myśli" przyszło jej nagle do głowy "Sai zawsze jest taki tajemniczy... nigdy nie pokazuje swoich uczuć. Dziwny z niego chłopak".
Już miała zapytać Sakurę, czy nie pomóc jej, ale nagle usłyszała jak ktoś kaszle. Odwróciła się i zobaczyła, że to Nara. Natychmiast pobiegła do niego.
- Shikamaru, jak się czujesz? Co z tobą? - pytała zdenerwowana. Od tego co odpowie mogło zależeć wszystko.
Shikamaru natomiast podniósł się do pozycji siedzącej, podpierając się jedną ręką ziemi. Drugą przetarł twarz. Zakasłał ponownie i dopiero po tym spojrzał na Ino. Przyglądał jej się przez chwilę.
- Pieprzony Uchiha - zaklął wreszcie. Ino odetchnęła z ulgą. Wyglądało na to, że pamięta co się stało.
- Shikamaru? Pamiętasz co się przed chwilą wydarzyło? Wiesz kim jestem? - zapytała jednak, chcąc się upewnić.
- Ino, o co ci chodzi?- Spojrzał się na nią, jakby był co najmniej kosmitką. - Oczywiście, że wszystko pamiętam. I tak, czuję się dobrze. No, może trochę kręci mi się w głowie. Strasznie upierdliwe.
- Idioto, byłeś nieprzytomny! - Przytuliła go, czego on się nie spodziewał, więc tylko otworzył szeroko oczy. - Martwiłam się o ciebie.
- Dzięki Ino - uśmiechnął się do niej. - Co z resztą? Widzę, że Sakura leczy Saia. Gdzie Naruto?
- Leży tam - wskazała kiwnięciem głowy - też jest nieprzytomny.
Shikamaru znowu zaklął. Właśnie uświadomił sobie, że cała misja zakończyła się niepowodzeniem. Czuł, że to jego wina, bo on tu dowodził. "Przeklęty Sasuke!" myślał. "Jeszcze kiedyś się policzymy".

Minęło kilka godzin, nim Sai się wybudził. Skurze udało się zamknąć jego rany i zatamować krwawienie. Mógł chodzić, lecz musiał na siebie uważać. Walka czy bieg były jak najbardziej niewskazane.
Naruto nadal pozostawał nieprzytomny. Ino z Sakurą próbowały jeszcze wspólnie coś na to poradzić, ale nic nie wskórały. Trzeba było czekać i mieć nadzieję, że w końcu chłopak otworzy oczy.
- Nie możemy dłużej tutaj zostać. Musimy wracać - zarządził Shikamaru. Zaczynało się ściemniać, a to miejsce nie wydawało się zbyt bezpieczne.
Wraz z dziewczynami wykonali prowizoryczne nosze z gałęzi i ubrań. Położyli na nich Naruto i na zmianę, dwójkami, nieśli chłopaka. Wracali do wioski idąc powoli i ostrożnie. Cały czas bacznie obserwowali teren. Wyglądało jednak na to, że nikt za nimi nie podążał. Nikt też nie czaił się w krzakach, wiec mogli spokojnie kierować się do Konohy.
Żadne z nich nie miało ochoty na rozmowę. Po nieudanej misji mieli paskudne humory. Martwili się też o Naruto. Choć wydawało się, że nie jest ranny, nadal się nie wybudził.
Dziewczyny, Sakurę i Ino, dręczyły dodatkowo słowa Sasuke. To co powiedział, dotknęło je do głębi. Choć widziały, że nic go nie obchodzą i same też coraz bardziej czuły, że wspomnienie o nim wywołuje w nich tylko złość, nie mogły przestać o nim myśleć. W końcu zakochane przez tyle lat w chłopaku, nie mogły tak po prostu wyrzucić go z głowy. Nawet, jeśli zrobił im takie świństwo. Nawet, jeśli powoli zaczynały zauważać, że coraz mocniej go nienawidzą...

Pierwsze co zrobili po dotarciu do wioski, było zaniesienie Naruto do szpitala i sprowadzenie Tsunade. Kobieta po obejrzeniu chłopaka, stwierdziła to samo co Ino i Sakura. Chłopak zapadł w śpiączkę. Ona również nie wiedziała, dlaczego wciąż się nie wybudził. Uderzenie mogło spowodować uszkodzenia mózgu, ale po zbadaniu go, nie wyglądało na to. Jedyne co mogli zrobić, to czekać. Tak też mijały im dni...
Shiakamru wyglądał na załamanego. Miał wyrzuty sumienia, że pozwolił, by jego przyjaciel znalazł się w takim stanie. W dodatku, choć Tsunade nie miała do nich pretensji o niepowodzenie misji, obwiniał się o wszystko. Z drugiej strony, ciągle mówił o Sasuke i o tym, że zemści się na nim, gdy tylko dane będzie mu go spotkać.
Sakura wraz z Tsunade próbowały znaleźć sposób na wybudzenie Uzumakiego. Choć wszelkie próby nie przynosiły efektów, nie poddawały się.
Sai nie dawał po sobie niczego poznać, lecz codziennie, gdy nie był na misji, odwiedzał Naruto w szpitalu.
Natomiast Ino... początkowo sama nie wiedziała, co tak właściwie się z nią dzieje. Dopiero, gdy znalazła się w swoim pokoju, pogrążyła się w rozpaczy. Płakała i płakała, wylewając całe strumienie łez, krzyczała ze złości, niszcząc co poniektóre przedmioty. Nie miała pojęcia co począć ze swoim życiem. Wiedziała tylko jedno, że Sasuke już nigdy nie zagości w jej sercu. Już nie potrafiła go kochać... potrafiła go tylko nienawidzić. Nie umiała odnaleźć już żadnych pozytywnych uczuć w stosunku do niego. Czuła niechęć, odrazę i bardzo, ale to bardzo chciała go znowu spotkać. Tym razem, by zemścić się i zadać mu ból, jak największy. "Będziesz cierpiał... będziesz błagał o litość... obiecuję ci to, Sasuke Uchiho!".
Po kilku dniach przypomniała sobie o swoim planie. Miała przecież stać się silniejsza, pokazać wszystkim, że muszą się z nią liczyć. Po ostatniej misji wiedziała, że będzie musiała jeszcze nieźle popracować nad swoją siłą. Jednak plan ten, poniekąd, a nawet w całości zaczął pokrywać się teraz z jej drugim celem - zemstą. Dlatego też, gdy obudziła się pewnego ranka, zaraz po tym jak odwiedziła Naruo i okazało się, że jego stan się nie zmienił, udała się do Tsunade.
Zapukała. Weszła, gdy ja poprosiła.
- Słucham? Co się stało Ino? - Tsunade wydawała się być w świetnym nastroju. Ino ciekawiło dlaczego. Ostatnio cały czas tylko wrzeszczała, więc to wydało jej się podejrzane.
- Przyszłam po misję. Masz coś dla mnie, Tsunade-sama? - zapytała grzecznie. Nie chciała psuć kobiecie nastroju. To byłoby nierozsądne.
- Zobaczmy. - Zaczęła przeglądać swoje papiery, po czym powiedziała: - Tak się składa, że mam coś.
Ino spojrzała na nią zaciekawiona.
- Hmm... To będzie misja w sam raz dla ciebie. Potrzebują dobrego medyka w Wiosce Głazów, w południowo-zachodniej części Kraju Ziemi. Ostatnio zdarzyła się tam jakaś nieprzyjemna sytuacja. Jakiś szaleniec zatruł tamtejszą studnię nieznaną trucizną, po czym jeszcze sam zaczął atakować mieszkańców, których akurat spotkał na swojej drodze. Twoją misją będzie stworzenie antidotum na tę truciznę oraz pomoc w leczeniu rannych mieszkańców. Z tego co mi wiadomo, maja tam tylko jednego medyka, który nie jest sobie w stanie z tym poradzić, dlatego poprosili inne kraje o pomoc. Ostatnio zarzucałaś mi, że cię nie doceniam. Dlatego postanowiłam, że dam ci szansę - powiedziała oficjalnym tonem. - Ino, wierzę, że sobie poradzisz - dodała przyjaźnie, uśmiechając się do niej. - To jak, bierzesz tą misję?
- Oczywiście! Pewnie, że biorę - to była doskonała misja dla niej. Choć może trochę wolałaby taką, w której mogłaby podszlifować swoje umiejętności w walce, ta też wydawała jej się przydatna.
- Tu masz przepustkę i parę informacji. - Tsunade podsunęła jej kartkę. Ino natychmiast ją podniosła. - Jeśli chcesz, możesz wyruszyć już dzisiaj. Choć już przekazałam im wiadomość, że wyślę kogoś jutro - machnęła ręką.
- Spakuję się i wyruszę od razu. Dziękuję Tsunade-sama. Do zobaczenia! - pożegnała się i wybiegła z gabinetu Hokage z uśmiechem na twarzy.

Zrobiła sobie kolejną przerwę, gdy dotarła już do Kraju Ziemi. Była noc, a musiała przejść jeszcze spory kawałek, kierując się na zachód. Droga prowadziła jednak przez góry i kamieniste zbocza, dlatego zdecydowała, że lepiej, jeśli powędruje przez nie za dnia. Teraz to mogło być niebezpieczne.
Usiadła, opierając się o pień drzewa. Spojrzała w górę. Mogła bez problemu dostrzec gwiazdy na bezchmurnym niebie. wpatrywała się więc w nie, przy okazji rozmyślając o swojej misji. Była ciekawa, z jaką trucizną będzie miała do czynienia. Chciałaby już tam być, by móc zacząć pracować. Bardzo lubiła tworzyć antidota. To zawsze wiązało się z wieloma godzinami spędzonymi nad różnymi recepturami, ale ona to uwielbiała.
Starała się nie zasnąć. Wczorajszego dnia, gdy podróżowała przez Kraj Wodospadu, wydawało jej się, że ktoś ją śledził. Nie zobaczyła nikogo, ale czuła na sobie czyjeś spojrzenia. Słyszała też jakieś podejrzane trzaski i szepty w zaroślach, jednak nikt się nie ujawnił. Nawet, kiedy zdenerwowana zatrzymała się i wyzywała go lub ich na pojedynek. Nikt nie odpowiedział.
Myślała, że może jednak tylko jej się wydawało. Lecz rozsądek podpowiadał jej, że musi być czujna. Tak tez robiła. Całą swoją siłą woli starała się utrzymać powieki otwarte.
Niestety, zmęczenie dało jej się we znaki. Z niepokojem stwierdziła w końcu, że przysnęła na moment. Nie na długo, na parę minut, może na pół godziny.
- Cholera - przeklęła, zła na siebie. Mogła się bardziej pilnować.
Usłyszała trzask łamanej gałązki i od razu stanęła na równe nogi. Wyciągnęła kunai i stanęła w pozycji bojowej. Czuła czyjąś obecność. Wiedziała, że ktoś był w pobliżu. Nie miała wyboru.
- Kto tu jest? - krzyknęła w ciemność. - Pokaż się, natychmiast! Inaczej pożałujesz! - Starała się brzmieć groźnie, ale chyba nie wychodziło jej to najlepiej. W jej głosie dało się wyczuć niepewność.
Spoglądała nerwowo to w jedną, to w drugą stronę. Z niepokojem odwracała się i patrzyła za siebie, ale nikogo nie dostrzegła. Zrobiła parę kroków i znowu przystanęła.
- Wiem, że tu jesteś! Wyjdź i pokaż się! Porozmawiajmy!
Odpowiedziała jej cisza. Przeszedł ją zimny dreszcz. Była pewna, że ktoś ją obserwuje. Nie wiedziała tylko skąd.
Postanowiła zaufać swojej intuicji.
Wyjęła jeszcze jeden kunai i rzuciła go w ciemność, w stronę, z której wydawało jej się, że dochodził trzask. Miała też wrażenie, że tam ktoś może być.
Po chwili usłyszała szczęk metalu. Ktoś odbił jej kunai.
Przełknęła ślinę. Teraz wiedziała, że toś tam jest.
Nim zdążyła pomyśleć, co w takim wypadku musi zrobić, z ciemności, zza drzew, na oświetloną blaskiem księżyca polanę, na której się cały czas znajdowała, wyszła jakaś postać i stanęła parę kroków przed nią.
Ino napięła mięśnie i poprawiła swoją pozycję bojową. Nie zaatakowała jednak, czekała na ruch nieznajomego.
Ten jej również nie zaatakował. Podszedł jeszcze bliżej, tak, że mogła zobaczyć jego twarz... a raczej jego maskę. Miała ona owalny kształt i wydawało jej się, że była koloru pomarańczowego. Nie dałaby sobie jednak za to ręki uciąć, gdyż w ciemności, mimo światła księżyca, ciężko było jej rozróżnić jaki to kolor. Tajemnicza osoba miała też na sobie długi, ciemny płaszcz w jakieś wzory. Prawdopodobnie coś na kształt chmurek.
Postać stała w miejscu i nie robiła zupełnie nic. Chyba jej się przyglądała.
- Kim jesteś? - zapytała, starając się, by jej głos brzmiał jak najbardziej pewnie. Wyczuwała jakąś mroczną, złą aurę od tej osoby. Dłoń z kunaiem zadrżała jej lekko.
- Tobi - po chwili usłyszała to od nieznajomego. Jednak coś się nie zgadzało. Jego głos był jakiś... dziecinny.
- Tobi to Tobi - powtórzył, gdy nic nie odpowiedziałam. - A ty to kto?
Zamurowało ją. Dlaczego ta osoba miała taki dziecinny głos, kiedy na jej widok najchętniej uciekłaby w siną dal?
- I-ino - sama nie wiedziała, dlaczego zdradziła mu swoje imię.
- Co tutaj robisz? - zapytał. Zdała sobie sprawę, że ten dziecinny głos należał do osoby płci męskiej.
Nie mogła przecież wyjawić mu prawdy. W końcu nie znała go i czuła, że nie może mu ufać. Postanowiła udawać.
- Zabłądziłam -skłamała lekko.
- To niedobrze! Bardzo niedobrze! Ale nie martw się, Tobi ci pomoże! - zawołał radośnie.
- Pomożesz mi? - to ją zaskoczyło.
- Tak. Opuść kunai. Tobi to przyjaciel. Zaprowadzi cię, gdzie chcesz dojść.
Zrobiła jak kazał, zastanawiając się, jaką bajeczkę mu teraz wcisnąć. Ale to był jej błąd. Gdy tylko na chwilę straciła czujność, chłopak znalazł się tuż przy niej. Nie zdążyła nawet zareagować, a już poczuła silne uderzenie w brzuch. Skuliła się z bólu i nagle zrobiło jej się ciemno przed oczami.
Wydawało jej się, że nim zupełnie straciła świadomość, usłyszała jeszcze:
- Tobi przeprasza.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam ponownie!
Na początku chciałam zapytać, czy wolicie kiedy tekst jest wyśrodkowany czy taki jak teraz? Bo udało mi się jakoś go przestawić, ale nie wiem, jak będzie lepiej. To od Was zależy, dlatego, jeśli możecie, to napiszcie. 
Poza tym, wiem, znowu się nie spisałam. Ale obiecałam, że bloga nie porzucę i nie zrobię tego. Wreszcie udało mi się wymyślić co będzie dalej, dlatego mam nową motywację do pisania ^^
Pozdrawiam Was gorąco tuż po świętach! I życzę udanego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku! ;D

09 listopada 2013

Rozdział 3: Nigdy.

Kiedy w domu pośpiesznie uzupełniała ekwipunek, czuła się jakby była już myślami gdzie indziej. W jej głowie widniał obraz Sasuke, a serce drżało analizując ten wizerunek. Jego oczy z aktywowanym sharinganem lśniły złowrogo. Ciemne włosy falowały potrząsane przez wiatr. Na twarzy natomiast gościł kpiący, nieco pobłażliwy uśmieszek. Takim go widziała po raz ostatni i takiego go zapamiętała. Sasuke już wtedy od dawna przebywał u Orochimaru. Wraz ze swoją drużyną spotkała go przypadkiem, podczas wykonywania jakiejś misji. Nie odezwał się wtedy do nich nawet słowem. Co prawda też nie zaatakował ich, ale wydawał się taki... odmieniony. Sasuke, którego znała jeszcze z Akademii był typem samotnika i nigdy nie przepadał za towarzystwem. Choć udawała przed sobą, że było inaczej, w gruncie rzeczy nie znała go aż tak dobrze. Nie wiedziała jaki był naprawdę, lecz wtedy, gdy spotkali, miała wrażenie, że zmienił się i to bardzo. Biło od niego coś, czego nie potrafiła określić. Wiedziała jedynie, że kiedy spojrzał na nią, poczuła jak przeszedł ją dreszcz. W tym zimnym wzroku dostrzegła coś złego. Mimo tego, nadal uważała, że Uchicha, to najprzystojniejszy facet na świecie i kocha tylko i wyłącznie jego. 
- Ino, pośpiesz się! - poganiała siebie. Zamyśliła się i straciła przez to strasznie dużo czasu.
Gdy wychodziła z domu, natknęła się na swoją matkę.
- Ino? Już wróciłaś? Zaraz, zaraz... Wychodzisz gdzieś? - pytała zdziwiona pośpiechem córki.
- Tak, idę na następną misję.
- Ale dopiero co... 
- Wiem mamo - przerwała jej. - Przepraszam cię bardzo, nie mam czasu. To bardzo ważna misja. Priorytetowa. Muszę jak najszybciej dołączyć do reszty. 
- W takim razie, uważaj na siebie! - podeszła do Ino i przytuliła ją mocno. 
- Będę - uśmiechnęła się do matki i wybiegła z domu. 

Przed bramą wioski już czekała na nią cała czwórka. Naruto wyglądał tak, jakby już nie mógł wytrzymać i chciał wybiec przed siebie jak najszybciej, ale Sakura pilnowała go i nie pozwalała na to, spoglądając na niego groźnie. Ino wiedziała, że i Haruno nie może się doczekać spotkania z Sasuke, jednak była na tyle rozsądna, żeby nie dać się ponieść emocjom i postępować zgodnie z planem. Shikamaru jak zawsze opierał się o bramę i palił papierosa, natomiast Sai stał koło niego, trzymając w ręku jakąś książkę. Wyglądało na to, że jak sądziła, spóźniła się. Miała nadzieję, że nie są na nią za to bardzo wściekli.
- No jesteś w końcu Ino! Co tak długo? - wrzeszczał Naruto. Zachowywał się dosyć niespokojnie. 
- Wybaczcie - powiedziała tylko. Wstydziła się przyznać, że spóźniła się tylko przez to, że za dużo myślała o Sasuke. - To idziemy? 
Shikamaru rzucił papierosa na ziemię i przygniótł go butem. Następnie zbliżył się do nich trzymając ręce w kieszeni. 
- Idziemy! - zawołał poważnie Nara. To jego wybrali na przywódcę, gdyż wśród nich był najlepszym strategiem. Nikt też specjalnie nie protestował, bo wiedzieli, że jako dowódca Shikamaru spisuje się świetnie.- Naruto, tylko nie próbuj robić nic na własną rękę! I poczekaj na nas, musimy się trzymać razem.
- Wiem, wiem - zgodził się  Uzumaki, choć po jego minie widać było, że dosyć niechętnie. 
Wyruszyli wspólnie, dostosowując swoją prędkość do Shikamaru. Wiedzieli, że muszą się spieszyć, jednak nie mogli biec też za szybko, bo niepotrzebnie straciliby siły. 
- Mamy jakiś plan? - spytała Sakura.
- Właśnie, plan! Wymyśliłeś już coś? - Naruto przybliżył się do kolegi.
- Jak na razie jedyne co mogę wam powiedzieć, to to, że musimy być ostrożni. Nie wiadomo jak wielu sługusów Orochimaru jest z Sasuke. Poza tym, z tego co nam wiadomo, on także znacząco podniósł swoje umiejętności... 
- Nieważne jak bardzo jest teraz silny. Sprowadzę go do wioski, czy tego chce czy nie! Choćby to miała być ostatnia rzecz jaką zrobię! - krzyczał Naruto z ogromnym zapałem.
- Naruto, przymknij się i daj Shikamaru skończyć - skarciła go Sakura. Lecz ona również tak mocno jak on pragnęła, by Uchiha powrócił do wioski. 
- Dziękuję Sakura. Tak jak mówiłem, musimy uważać, bo nie wiemy do końca z jak silnym przecinkiem będziemy mieć do czynienia. A wracając do Sasuke, założę się, że nie będzie chciał z nami wrócić z własnej woli. 
- Myślisz, że będzie chciał walczyć? - dopytywała się Ino. 
- Jestem tego pewny. W innym razie, sam przecież już dawno zjawiłby się w Konosze.
- Kiedy opuszczał wioskę, był silny? - odezwał się Sai. Jako jedyny nigdy go nie spotkał i znał jedynie z opowieści innych. 
- Ciężko powiedzieć. Nie był jakoś szczególnie silny, chociaż na pewno posiadał spory talent. No i wyjątkowe kekkei genkai. 
- Sharingan - dopowiedział sobie Sai, po czym zamilkł, zastanawiając się nad czymś intensywnie ze swoją pokerową miną.
- Pokonałem go! Był słabszy ode mnie... - mruczał Naruto pod nosem.
- Nie powiedziałabym... - stwierdziła Sakura. Reszta nie wiedziała, czy mówiła to na poważnie, czy tylko chciała dopiec przyjacielowi. 
- A co zrobimy, kiedy go spotkamy? - zastanawiała się Ino. Jedyne o czym marzyła, to zobaczyć go jak najszybciej. Mimo to, odczuwała strach, choć nie wiedziała skąd się brał. Może obawiała się po prostu jego reakcji?
- Na razie muszę przyznać, że nie wiem. Jeśli zauważy nas od razu, to jak wspominałem, walka będzie nieunikniona. Ale jeśli nie... postaram się coś wymyślić - uspokoił ją Shikamaru.

Po długiej i wyczerpującej wędrówce, dwa dni później dotarli na miejsce. Znajdowali się w pobliżu granicy z Krajem Trawy. Teraz musieli jedynie odnaleźć miejsce, w którym według informacji, miał przebywać ich cel. 
Bali się, że się spóźnili. Że przybyli za późno i Sasuke już dawno zdążył odejść. Wtedy nie mieliby żadnych szans na sprowadzenie go. Zlokalizowanie miejsca jego pobytu było równie trudne jak znalezienie kryjówki Orochimaru, czyli prawie niemożliwe. Następna taka szansa mogła się nie powtórzyć, dlatego denerwowali się jak nigdy w życiu. Wiedzieli, że inni też na nich liczą, co potęgowało ich stres i obawy. 
Skontaktowali się z informatorem, a ten za dosyć sporą opłatą zdradził im, gdzie dokładnie miał się znajdować Uchiha. W mgnieniu oka wyruszyli w tamto miejsce.
Według słów tamtego człowieka, Sasuke wraz z kilkoma ludźmi zatrzymał się w dużym, opuszczonym budynku parę kilometrów stamtąd. Była to dawna posiadłość jakiegoś bogatego mężczyzny, jednego z ważniejszych w okolicy. Od lat jednak nikt tam nie mieszkał. Co dziwniejsze, chodziły słuchy, że Orochimaru urządził tam sobie tajne laboratorium, dlatego też nikt nie odważył się tam zbliżać. Lecz jeśli Uchiha widziany był w pobliżu, przypuszczali, że te plotki mogły być prawdziwe. 
Mężczyzna powiedział im również, że wraz z nim widział trójkę ludzi, lecz nie był pewny, czy nie będzie ich więcej. Nawet jeśli nie znali ich dokładnej liczby, musieli zaryzykować. 

Znajdowali się niedaleko wspomnianej posiadłości. Była położona pośród lasu, zewsząd otaczały ją drzewa i krzewy. Od kilku minut obserwowali ją z oddali. Nie zauważyli, by ktoś z niej wychodził lub wchodził do wewnątrz. Wciąż czekali, by wykonać ruch.
- Shikamaru, co robimy?
- Może po prostu wejdziemy tam i sprawdzimy, czy jest w środku? - zaproponował Naruto. 
- Matole, to zbyt niebezpieczne! Chcesz żebyśmy zginęli - oburzyła się Sakura.
Nara na razie milczał, obserwując budynek w skupieniu. Wyglądało na to, że obmyśla plan i rozważa wszystkie opcje. 
- A gdybyśmy spróbowali zakraść się tam? Może rozdzielimy się i kilku z nas pójdzie przodem, a reszta będzie ich ubezpieczać? - rzuciła pomysłem Ino. Sakurze i Naruto spodobał się on, bo uśmiechnęli się do niej. Sai milczał, co akurat u niego było normalne. 
Shikamaru jakby ocknął się. Spojrzał na wszystkich poważnie. Już wiedzieli, że zdecydował.
- Zrobimy tak - zaczął. - Podejdziemy parę kroków bliżej i ukryjemy się, każdy w innym miejscu. Jeśli stwierdzę, że nikt nas nie obserwuje, Sai i ja spróbujemy sprawdzić, czy ktoś jest w środku. Wy poczekacie na mój znak. Pamiętajcie, żeby nie robić nic, dopóki wam nie powiem - upomniał ich, patrząc w tym czasie na Naruto.
- Shikmaru, to chyba najgorszy plan, jaki kiedykolwiek wymyśliłeś - powiedziała Ino. Była sceptycznie nastawiona co do niego. 
- Wiem. Też tak uważam. Ale nie mamy czasu obmyślać nic lepszego. Musimy spróbować. Zrozumiano?
- Tak! - odparli. 
Ostrożnie, uważając, by nie zostać zdemaskowanymi, ukryli się pośród drzew, tak, jak zakładał plan Nary. Rozglądali się wokół, obserwowali najbliższe otoczenie jak i samą posiadłość. Jak na razie wszystko szło po ich myśli. Wyglądało na to, że nikt nie zauważył ich. Shikamaru machnięciem ręki dał znak Saiowi, żeby przeszli dalej. Oboje wyszli ze swoich kryjówek i po cicho skierowali się do budynku. 
Będąc już tylko kilka kroków od niego, Shikamaru nakazał Saiowi by ten namalował coś, co mogłoby wejść niepostrzeżenia do środka. 
Sai zrobił parę ruchów pędzlem na swoim zwoju i wykonał pieczęci. Z malunku wyskoczyła para czarnych myszek i od razu pobiegło do budynku. Z łatwością znalazły jakąś dziurę i już po chwili były w środku.
Po paru minutach, w ciągu których niespokojnie czekali, myszki powróciły i gdy były już przy nich, rozprysły się jak atramentowy kleks. 
- I jak? - zapytał szeptem Shikamaru.
- W środku nikogo nie ma - odparł Sai spokojnie. Shikamaru podziwiał to, jak doskonale chłopak potrafił ukrywać emocje.
- Jak to? - był zaskoczony. Miał nadzieję, że napotkają tam kogokolwiek. Wyglądało na to, że cała wyprawa na nic. Spóźnili się. Misja zakończona niepowodzeniem.
Shikamaru zaklął pod nosem. Pomachał do przyjaciół ukrywających się w krzakach, zwołując ich do siebie. 
Nie minęła chwila a byli tuż obok.
- W środku nikogo nie ma - powiedział bez zbędnego wstępu.
Nie mogli uwierzyć. Czyli to wszystko na nic? Na ich twarzach widać było ogromne rozczarowanie. Mieli nadzieję, że wreszcie im się uda, że w końcu go spotkają i... uratują. Niestety, los nie był dla nich na tyle łaskawy. 
Dziewczyny miały łzy w oczach. Obie zakochane w młodym Uchiha, tak bardzo chciały go znowu zobaczyć. Było to ich największym, skrywanym w sercu marzeniem. A teraz, ta chwila, której od już tak dawna wyczekiwały, miała nie nadejść. 
- Nie mówisz poważnie! - Naruto wyglądał na roztrzęsionego. Trzymał dłonie mocno ściśnięte w piąstki. - To nie może być prawda! Sasuke! Sasuke! Sasuukeee! - krzyczał i już chciał wbiec do budynku, by na własne oczy sprawdzić, czy rzeczywiście jest pusty, kiedy coś go zatrzymało.
- Jak zwykle robisz tyle hałasu - zimny, władczy głos odezwał się za plecami blondyna. 
Naruto odwrócił się gwałtownie, wtedy Uchiha odskoczył do tyłu. Wszyscy wpatrywali się w niego z szeroko otwartymi oczyma. Pojawił się znikąd. Nie zdążyli nawet zauważyć, kiedy znalazł się tak blisko nich. Wyglądał bardzo dostojnie. Ino w myślach określił go nawet jako majestatyczny, choć nie potrafiła powiedzieć, co sprawiało w nim takie wrażenie. Na jego twarzy malowała się powaga i... pogarda. Patrzył na nich, ja na dużo słabszych, nic nie wartych shinobi. Tak jakby nie stanowili dla niego żadnego zagrożenia. Jakby byli niczym wobec jego mocy. W jego oczach widniał jednak aktywowany sharingan.
- Sa-sasuke? - wybełkotał zszokowany Naruto. 
- To ty Sasuke? - zapytała równie zaskoczona Sakura. 
- Tak, to ja - prychnął Uchiha. 
- Dlaczego... co ty tu robisz? - spytał niezbyt inteligentnie Naruto. 
- Zauważyłem, że bardzo chcecie mnie zobaczyć, więc wyszedłem wam naprzeciw. Cóż, prawdę mówiąc, już od kilku dobrych godzin obserwowałem wasze niezdarne poczynania - zakpił i uśmiechnął się pogardliwie.
- Sauke! Wróć z nami do wioski! - krzyczał Naruto, próbując usilnie przekonać go do powrotu. - Wszyscy na ciebie czekają! 
- Tak, Sasuke! Musisz z nami wrócić! - mówiła Saukra, równie podekscytowana co Naruto.
- Zobaczysz, będzie tak jak dawniej, tylko chodź z nami! - Naruto nie dawał za wygraną. 
Sasuke w tym czasie zaśmiał się lekceważąco. Naruto zmilkł, nie spodziewał się takiej reakcji. Nikt się nie spodziewał. Uchiha wydawał się zupełnie nic nie robić z tego co do niego mówią. 
- Chyba postradaliście zmysły. Nie po to odszedłem z Konohy, żeby teraz tam wracać. W tej nic nie wartej wiosce już niczego się nie nauczę. Nic tam po mnie - stwierdził. Każde jego słowo przeszywało ich serca na wylot. Jak mógł tak mówić? - Ta wioska nie jest mi do niczego potrzebna, tak samo jak i wy. Nie rozumiem więc, dlaczego tak bardzo staracie się o to, żebym wrócił. To śmieszne.
- Żartujesz sobie z nas, Sasuke? - Sakura nie wiedziała jak zareagować.
- Sasuke, co ty mówisz? - przeraziła się Ino.
- Jesteśmy przyjaciółmi, musimy ci pomóc, bo jesteś dla nas ważny! - Naruto jako jedyny nadal próbował przemówić mu do rozumu. - To przez Orochimaru, to on pomieszał ci w głowie! Ale nie martw się, wrócisz z nami do wioski i wszystko wróci do normy! Będzie tak jak dawniej, Sasuke! Czy tego chcesz, czy nie. Sprowadzimy cię do wioski, choćbyśmy mieli użyć siły! - wrzasnął Naruto i rzucił się na Uchihę. Ten bez problemu omijał jego ciosy.
- Nie rozumiesz, nie chcę nigdzie wracać. Zawsze byliście dla mnie tylko kamieniem u nogi. Przeszkadzaliście mi. Teraz, kiedy was nie ma, czuje się znacznie lepiej. 
- Sasuke, przestań! - krzyknęła Ino. Miała łzy w oczach. Sasuke, którego znała, nigdy nie powiedziałby czegoś takiego. 
Sasuke kopnął Naruto w brzuch, a ten odleciał kilkanaście metrów do tyłu. Upadł na ziemię i stracił przytomność. Czarnowłosy wyjął katanę, po czym ranił Saia, który właśnie próbował zaatakować go swoją techniką ożywienia. Shikamaru, który starał się złapać go w swój cień, również szybko został unieszkodliwiony za pomocą sharingana. To było przerażające jak szybko sobie z nimi poradził. Zostały tylko dziewczyny.
- Sakura, Ino - zaczął, gdy był tuż przed nimi. One nie wiedząc co zrobić, stanęły w obronnej pozycji. - Zawsze się wam podobałem, prawda? - znów prychnął kpiąco. - Nawet teraz, kiedy mam was zabić, nadal uważacie, że jesteście we mnie zakochane? 
Nie odezwały się. Patrzyły na niego i czekały na atak.
- To śmieszne. Cholernie śmieszne - śmiał się złowrogo. - Naprawdę sądziłyście, że zainteresuję się kimś takim jak wy? Sakura, zawsze byłaś taka irytująca i bezużyteczna. Ciągle tylko płakałaś albo biegałaś za mną wołając tym swoim denerwującym głosikiem. Miałbym się w tobie zakochać? Chciałabyś bym wyznał ci miłość? Chyba śnisz! A ty Ino? Taka nijaka, bezbarwna. Niby nie irytowałaś jak Saukra, ale nie było w tobie nic interesującego. Przeciętna aż do bólu.
- Sasuke... - wydusiła oniemiała Ino.
- I niby miałbym szaleć za kimś takim? Nie dość, że obie jesteście cholernie słabe, to muszę z bólem przyznać, że nawet po tych kilku latach nie grzeszycie urodą. Zdecydowanie brakuje wam ... tego i owego - uśmiechnął się cwaniacko, obczajając je od stóp do głów. - Mogę mieć każdą, wy jesteście dla mnie kompletnie nic nie warte. Zapamiętajcie to sobie.
- Jak możesz...
- Sęk w tym, że mogę. I nie, nie zabiję was tym razem. Nie ma potrzeby zajmować się kimś tak słabym. Nie do mnie należy sprzątanie... śmieci. Żegnajcie i nie szukajcie mnie więcej. Nigdy nie wrócę do wioski. Nigdy - powiedział, podkreślając ostatnie słowo. 
Już po chwili odszedł, zostawiając je, zszokowane, tak jak stały. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Haha! Jest rozdział xD Strasznie długi tym razem wyszedł. Miałam nawet zamiar podzielić go na części, ale nie mogłam się oprzeć ^^ Śmiało wytykajcie mi wszystkie błędy, bo znając życie jest ich tam pełno xD
Mam nadzieję, że podoba się wam chociaż trochę. Tym razem było dużo Sasuke. Ale dla tych, którzy czekają na pojawienie się Akatsuki, mam dobrą wiadomość. Już niedługo ^^ 

23 października 2013

Rozdział 2: Misja!

Zabrała z domu wszystko, co mogło jej się przydać w czasie misji. Nawet jeśli była banalna, nie mogła przecież wyruszyć nieprzygotowana. Broń, ale też jedzenie i ubrania były jej konieczne - w końcu do Kirigakure wcale nie było tak blisko. Nawet więcej, było bardzo daleko!
Ino skrzywiła się na myśl, że będzie musiała płynąć łodzią. Cierpiała na chorobą morską i wiedziała jak okropnie będzie się potem czuła.
Już prawie doszła do bramy Konohy, kiedy zobaczyła, że w wejściu do wioski znajduje się jej przyjaciel. Opierał się o mur, a obie ręce trzymał w kieszeniach. Z ust wystawał mu dymiący papieros.
Gdy podeszła bliżej, zauważyła, że nie jest sam. Obok niego stał Chouji. W ręku trzymał paczkę chipsów, które co chwilę wędrowały do jego ust.
Zawahała się, ale już zaraz przybrała pewną minę i podeszła do nich zdecydowanym krokiem.
- Cześć! Co tak tu stoicie? - zapytała radośnie.
- Czekaliśmy na ciebie - odparł Shikamaru poważnie.
- Tłak, tłak - potwierdził Chouji niewyraźnie, bo miał buzię zapchaną jedzeniem.
- Na mnie? Ale po co? Coś się stało?
- Ino, nie udawaj. Wczoraj wyglądałaś na strasznie... przybitą. Chcieliśmy się dowiedzieć co się z tobą dzieje.
Chouji pokiwał głową, na znak, że zgadza się z Narą.
- Nie, nie - zaprzeczała, machając rękami- ze mną wszystko w porządku!
- Tak? To czemu wczoraj wyglądałaś, jakbyś chciała się rzucić z najbliższego mostu?
Czyli jednak zauważył, pomyślała.
- Co takiego?! Shikamaru, daj spokój! Kto jak kto, ale zapewniam cię, że ja na tamten świat się nie wybieram! Matko - westchnęła - typowy facet z ciebie! Zupełnie nie rozumiesz kobiet! Oświadczam ci tu i teraz, że wszystko ze mną dobrze! A teraz wybaczcie, ale mam misję. Dzięki, że się martwiliście, ale muszę już iść. Pa!
Pomachała im na pożegnanie.
Dwójka chłopaków stała z szeroko otworzonymi ustami i wpatrywała się w oddalającą się przyjaciółkę. Ino zawsze potrafiła im dogadać tak, że poszło im w pięty i nie wiedzieli kompletnie co powiedzieć.
- Chyba rzeczywiście nie potrzebnie się martwiliśmy...
- Wyglądała dobrze. Shikamaru, znowu ją wkurzyłeś!
- Nic nie zrobiłem!

Pomimo obaw droga do Kirigakure minęła Ino spokojnie. Spodziewała się, że w każdej chwili może napotkać jakichś ninja, którzy będą chcieli ją zabić z racji tego, z jakiej wioski pochodzi. Zdawała sobie sprawę jak wiele osób nienawidziło Konohy.
Gdy dotarła na miejsca, zdała sobie sprawę z tego, że tak jak się spodziewała, wokół unosiła się mgła. W końcu nie na darmo wioska ta nosiła miano Wioski Ukrytej we Mgle. 
Westchnęła ciężko. Nie lubiła mgły, szczególnie dlatego, że często w taką pogodę jej włosy odmawiały posłuszeństwa. Nie, żęby była przewrażliwiona na tym punkcie, ale irytowało ją to.
Popytała przechodniów i prawie bez problemów znalazła się w siedzibie Kage. Jednak przed wejściem, nad którym widniał symbol wioski,  została zatrzymana przez strażnika.
- Kim jesteś i czego chcesz? - zapytał wielki mięśniak. Nie wydawał się być zbyt miłą osobą.
- Ino Yamanaka z Konohy. Hokage-sama przysyła mnie z wiadomością dla Mizukage. 
- Posłaniec? - dopytywał się jak idiota, choć Ino już na początku stwierdziła, że nim jest.
- Tak, dokładnie. Posłaniec. 
- W takim razie, chodź za mną.
Zrobiła tak jak kazał. Podążała za nim korytarzami wypełnionymi obrazami przedstawiającymi wioskę. Robiły spore wrażenie na nowo przybyłym jak ona. Artysta, który je wykonał, mógł być z nich dumny.
Strażnik zapukał i wszedł, gdy otrzymał odpowiedź. Ino poszła za nim.
- Mizukage-sama, oto posłaniec z konohy - wskazał na nią.
- Dobrze, zostaw nas samych. 
Mizukage okazała się być kobietą i to całkiem ładną. Ino zdarzyło się usłyszeć plotki na jej temat, ale te co do jej wielkiej urody, na pewno nie kłamały. Mogła pokusić się nawet o stwierdzenie, że wyglądała lepiej niż Tsunade. Jednak nigdy nie odważyłaby się o tym wspomnieć swojej Kage. Życie jej było miłe, jak na razie.
- Tak, słucham - zwróciła się do Yamanaki. 
- Nazywam się Ino Yamanaka i przynoszę wiadomość od Tsunade-sama - mówiąc to, zbliżyła się do biurka przywódczyni Kiri i oddała w jej ręce zwój ze wspomnianą wiadomością. 
- Dziękuję. 
Ino zerknęła do tyłu na drzwi, mając nadzieję, że już po wszystkim. Chciała już wracać, bo nie czuła się tutaj zbyt pewnie. Zarówno wioska, jak i sama Mizukage nie przypadły jej do gustu.
Kobieta odczytała wiadomość, która widocznie musiała być bardzo krótka, bo zajęło jej to tylko chwilę. Schowała zwój do szuflady biurka. Oparła dłonie na blacie i zaczęła się przyglądać dziewczynie. Ku zdziwieniu Ino, uśmiechnęła się nawet do niej.
- Pewnie jesteś zmęczona podróżą. Może odpoczniesz trochę? Jeśli chcesz, zaraz każę przygotować dla ciebie jakiś pokój.
- Nie, dziękuję...
- Na pewno?  A może chciałabyś zwiedzić naszą wioskę? Zaraz zawołam kogoś.
Ino wzdrygnęła się na samą myśl.
- Nie, nie. To niepotrzebne. Bardzo dziękuję za pani troskę, ale jeśli byłoby to możliwe, chciałabym jak najszybciej wrócić do wioski - powiedziała szczerze.
- Jak wolisz. Ale jeśli jeszcze kiedyś tu będziesz, rozejrzyj się trochę. Ta wioska ma też swoje uroki - mrugnęła do niej. - Dobrze, nie zatrzymuję cię dłużej. Żegnaj.
Ino również pożegnała się i szybko wyszła z gabinetu. Do wyjścia odprowadził ją ten sam strażnik, którego spotkała poprzednio. 
Tak jak myślała, końcówki jej włosów pokręciły się w ten nieznośny sposób...

Droga powrotna niespodziewanie okazała się być krótsza niż sądziła. A może tylko miała takie wrażenie? W końcu chciała się znaleźć w domu jak najszybciej, dlatego też w drodze odpoczywała tylko tyle ile to było konieczne. Tym razem również nie napotkała żadnych wrogów, za co dziękowała w duchu wszelkim bogom i bóstwom, jakie tylko istnieją. Choć wcześniej chciała walczyć, by stać się silniejszą, teraz miała inny plan.
Postanowiła, że gdy wróci, rozpocznie prace nad nowym jutsu. Miała już w głowie jego zarys, lecz nie wiedziała, czy to w ogóle wykonalne. Jednak miała nadzieję, że nawet ona może coś takiego zrobić. W końcu nie była tak słaba. Miała w sobie wiele zapału i to dawało jej siłę, by działać.

Już kiedy weszła do budynku Hokage, wiedziała, że coś się dzieje. Wokół panowała jakaś niespokojna atmosfera. Niby na pierwszy rzut oka wszystko było jak dawniej, ale ona czuła, że coś jest nie tak.
Przyspieszyła kroku, co poskutkowało tym, że niemal wbiegła do gabinetu Tsunade. Ta ku zdziwieniu dziewczyny nie siedziała markotna przy biurku narzekając na stos papierów, ale stała przed dużym oknem i wpatrywała się w przestrzeń. 
- Tsunade-sama, wróciłam. Misja wykonana. Przekazałam wiadomość - meldowała. 
Hokage początkowo nie zareagowała. Dopiero po paru sekundach odwróciła się do Ino. Na jej twarzy malowało się zdenerwowanie. Ino przypuszczała, że jeszcze niedawno była wściekła. Ucieszyła się, że jej wtedy tu nie było. 
Zastanawiała się, komu się tym razem dostało.
- Tak? Świetnie - odparła spokojnie, lecz pod tym spokojem kryło się coś jeszcze.
Yamanaka miała już wyjść, ale Tsunade jej na to nie pozwoliła. 
- Czekaj! 
- Tak, Tsunade-sama?
- Ino, zaraz przybędą tu Shikamaru, Sakura, Sai i Naruto. Wiem, że powinnam ci dać odpocząć, skoro dopiero wróciłaś z misji, ale to sytuacja wyjątkowa. 
- Wyjątakowa? - zdziwiła się.
- Tak. Można powiedzieć, że nadzwyczajna. Wyruszycie razem na misję. 
- A Chouji? On nie idzie?
- Nie, on teraz robi coś innego... Ale wracając do misji. Ino, to bardzo ważne...
W tej samej chwili do gabinetu wparował Naruto i już od progu zawołał:
- TO PRAWDA? POWIEDZ, ŻE TAK! 
- Naruto, uspokój się - próbowała go uciszyć Sakura, wpadła wraz z resztą tuż za nim. Co dziwniejsze, nie uderzyła go.
- Ale co chodzi? - zastanawiała się Ino.
- Wszyscy już są? To świetnie...
- BABCIU TSUNADNE! TO PRAWDA? ŻE... - Sakura nie wytrzymała tym razem i walnęła go w głowę z pięści. 
- Daj mi skończyć - Hokage też zdawała się być wkurzona - Udacie się w stronę granicy kraju ognia.
Wyruszacie zaraz. I tak Naruto, te plotki są prawdziwe. Waszą misją jest sprowadzenie Sasuke  z powrotem do wioski! 
- CO? - krzyknęła Ino. Widocznie tylko ona jeszcze o tym nie wiedziała. 
- Tak jak powiedziałam. Macie sprowadzić Sasuke. Widziano go niedawno na granicy z Krajem Trawy. Podobno zatrzymał się tam na dłużej wraz z jakimiś poplecznikami Orochimaru. Ale nie wiadomo jak długo tam zabawi, także musicie się śpieszyć. Wiem, że powinnam wysłać z wami kogoś jeszcze, bo bardzo niebezpieczna misja, ale nie mamy na to czasu. Musimy zaryzykować. 
- Nie bój się Babciu-Tsunade. Na pewno go sprowadzimy. Choćby siłą!
- Mam taką nadzieję Naruto. Liczę na was. 
Ino nie wiedziała co się dzieje.
Sasuke? Sprowadzić Sasuke? To niemożliwe!
Znowu będzie mogła go zobaczyć? tyle czasu minęło, a teraz miała go spotkać. Jego imię krążyło w jej głowie i nie chciało z niej wyjść. Serce waliło jak szalone. Przypomniały jej się jego ciemne oczy, jego tajemnicze spojrzenie. Było jej gorąco i nagle zrobiło jej się słabo. Na szczęście stała blisko ściany i w porę zdążyła się podeprzeć. Dotyk zimnej ściany ją otrzeźwił. Nie słyszała tego, co jeszcze miała im do powiedzenia Tsunade. Nie obchodziło jej to. Teraz wiedziała jedynie, że chce zobaczyć go jeszcze szybciej. 
Kiedy jej towarzysze wybiegli z gabinetu, on zrobiła to samo. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale miała straszne problemy związane ze szkołą. Nie będę ich tutaj opisywać, bo nie ma sensu, ale obiecuję, że teraz notki będą częściej :) 
Dziękuję za wszystkie komentarze ;D Mam nadzieję, że ten rozdział też wam się podoba :D
Mi tak średnio, ale za to w następnym będzie się dużo działo :D
A rozdział 3 już za tydzień! :D

11 września 2013

Rozdział 1: Postanowienie.

Od kilku minut z gabinetu Hokage w Konohagakure dobiegały głośne krzyki. Dwa kobiece głosy dało się słyszeć aż na ulicy. Przechodnie aż przystawali na chwilę żeby zorientować się co się dzieje. Takie awantury nie zdarzały się często, bo zazwyczaj wszyscy bali się Piątej i posłusznie schodzili jej z drogi. Nikt nie miał odwagi postawić się jej, dlatego dziwiła ich ta kłótnia.
- Ale dlaczego! Dlaczego to zawsze ją wybierasz?! - krzyczała blond włosa kunoichi. 
Z nerwów aż wymachiwała w powietrzu rękoma.
- Bo jest moją uczennicą i wiem na co ją stać! Z resztą, jest lepsza od ciebie!
Piąta Hokage ze złości uderzyła pięścią w biurko.
- Lepsza? Nie powiedziałabym... - zadrwiła.
- Tak. Sama przekazałam jej wszystkie umiejętności i nauczyłam medycznego jutsu. Sakura w tym momencie jest jednym z najlepszych medyków w wiosce, dlatego to ona zajmie się rannymi z misji w Otogakure. Ty oczywiście możesz jej pomóc...
- Czemu zawsze to ją uważacie za lepszą? Czemu to ją zawsze przydzielasz do ciekawszych przypadków?! Shizune też uczyła mnie przez te wszystkie lata! Sama dużo trenowałam i wcale nie jestem gorsza od Saukry! Jeśli mi nie wierzysz, przecież możemy to sprawdzić! Nawet teraz!
- Ino! Uspokój się wreszcie! To ja jestem Hokage i to ja tu rządzę, dlatego masz się mnie słuchać. Już postanowiłam a ty nie masz w tym momencie nic do gadania!
Jej oczy zaszkliły się. Była tak zdenerwowana, że chciało jej się płakać.
- Ale Hokage-sama...
- Żadnego ale! Albo pomożesz Sakurze, albo zajmij się innymi chorymi! Wieczorem możesz przyjść zapytać, czy nie mam misji dla ciebie. A teraz odejdź, mam dużo pracy.
Tsunade na potwierdzenie tego co powiedziała, podniosła z ziemi duży stos papierów i zaczęła je czytać. 
Ino wybiegła z gabinetu wściekła do granic możliwości. Po tym jak trzasnęła drzwiami, ruszyła korytarzem, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Myślała nad tym, co ostatnio dręczyło ją i nie dawało jej spokoju.
Dlaczego to niby Sakura jest lepsza? Może i zwyciężyła w naszej ostatniej walce, ale to było kilka lat temu! Założę się, że gdybyśmy walczyły teraz bez problemu bym ją pokonała... Przecież tyle trenowałam, teraz jestem o wiele silniejsza niż kiedyś! Wykonałam masę misji, o wiele więcej niż ona i mam więcej doświadczenia. W medycznym jutsu też jestem w stanie jej dorównać. Na pewno! Założę się, że mogłabym się okazać nawet lepsza od niej. Ale wszyscy sądzą, że skoro to uczennica Tsunade, to musi być wspaniała. Na mnie nigdy nie zwracają uwagi...
Po policzkach spłynęło jej kilka łez, ale szybko otarła je rękawem. Zwolniła kroku. Szła teraz drogą w pobliżu pól treningowych. Chciała jak najszybciej dotrzeć do domu i zamknąć się w pokoju. Musiała odpocząć od tych wszystkich złych myśli. Może to ona źle oceniała sytuację? Może była przewrażliwiona?
Na jej nieszczęście z przeciwnego kierunku szedł jej leniwy przyjaciel z drużyny. Gwizdał coś pod nosem, jakąś wesołą melodię. O dziwo, tym razem nie palił papierosa. Ostatnio zdarzało mu się to bez przerwy więc taki widok był rzadkością.
Zauważył Yamanakę. W mgnieniu oka zorientował się, że coś jest nie tak. W końcu nie bez przyczyny mówili o nim jako o jednym z bardziej inteligentnych shinobi. Ino szła normalnie i starała się niczym nie zwracać jego uwagi. Miała nadzieję na to, że tusz tym razem nie rozmazał się jej i nie pokrył oczu czarną mazią. Nie chciała, by Nara zaczął ją o wszystko wypytywać. Nie zniosłaby tego i rozkleiłaby się, a chciała przecież uchodzić za silną i twardą. Niestety, na nic się to nie zdało, bo jej przyjaciel znał ją za dobrze.
- Ino, wszystko w porządku? - zapytał, uważnie się jej przyglądając. 
Westchnęła i spróbowała się uśmiechnąć.
- Hej Shikamaru! Tak, czemu pytasz?
- Nie za dobrze wyglądasz... 
Ino udała, że zdenerwowało ją to co powiedział.
- Debilu! Jak możesz coś takiego mówić dziewczynie? Życie ci nie miłe?
Odepchnęła go tak, by mogła spokojnie przejść i z obrażoną miną poszła dalej. Za plecami słyszała jeszcze słowa Shikamaru.
- Ehh... kobiety są strasznie upierdliwe.


Siedziała na łóżku z podkulonymi pod brodę nogami, obejmując swoją ulubioną poduszkę i od dłuższego czasu wpatrywała się w sufit. Czuła się okropnie źle. Nic ją nie bolało, ale coś ciążyło jej na sercu. To było zdecydowanie gorsze od bólu fizycznego.
- Muszę coś zrobić - szeptała do siebie. - Muszę im wreszcie pokazać, że jestem naprawdę silna. Jeszcze zobaczą na co stać ich Ino!
W pewnym momencie uśmiechnęła się podstępnie.
- Sasuke, ty też zobaczysz.

Rano obudziła się w wyśmienitym nastroju. Złość nie minęła, ale ukryła ją głęboko w sobie. Postanowiła wykorzystać ją do realizacji swojego planu. Postanowiła, że udowodni wszystkim swoją wartość. Musiała tylko znaleźć na to jakiś sposób.
Gdy szła do gabinetu Hokage, by zapytać o jakąś misję dla niej, spotkała Sakurę. Różowowłosa właśnie wychodziła ze sklepu z torbą pełną zakupów.
- O, Ino! Hej! - zawołała i pomachała blondynce wolną ręką.
- Cześć - przywitała się Ino.
Nie miała ochotę na rozmowę z tą dziewczyną, ale nie chciała też wywoływać żadnej kłótni.
- Ino, czemu nie przyszłaś mi wczoraj pomóc? Mieliśmy dużo pracy przy rannych... nie uwierzysz, jak ciężko szło nam ich leczenie. Rany, które otrzymali, zostały zadane jakimś strasznie silnym jutsu. 
- Strasznie silnym? 
Zaciekawiło ją to trochę.
- No, mówię ci. Wyglądało to tak, jakby ono nadal było aktywne i nie pozwalało na ingerencję obcej chakry. Jakby zupełni ją pochłaniało. Musieliśmy się nieźle namęczyć, żeby złamać ten efekt.
- Ciekawe... nigdy czegoś takiego nie widziałam - przyznała trochę zawstydzona.
- Ja też nie - uśmiechnęła się do niej - Miło by było, jakbyś dziś nam pomogła.
- Zobaczę. Jak nie dostanę żadnej misji, to wpadnę - obiecała.
Po chwili pożegnały się krótko. Każda poszła w swoją stronę, by zająć się własnymi sprawami.
W drodze do Tsunade, blondynka zamyśliła się.
To nie tak, że jej nienawidzę. Przyjaźniłyśmy się w końcu tyle czasu... Po prostu, denerwuje mnie, kiedy inni ją faworyzują. To niesprawiedliwe! 
Ale Sakura... ona nic mi przecież nie zrobiła. To nie jej wina... 
Jest moją rywalką. Nie życzę jej źle, ale czuję się straszliwie zazdrosna o to jakim zachwytem darzą ją inni. Nie chcę, by coś się jej stało. Chcę tylko, by inni dostrzegli, że ja również jestem coś warta. I to warta bardzo dużo!

- Wejść! - usłyszała głos Piątej, chwilę po tym, gdy zapukała.
Ostrożnie weszła do środka i stanęła przed biurkiem Hokage.
- Chciałam zapytać, czy nie ma dla mnie żadnej misji...
Tsunade uśmiechnęła się. Widać nie była zła o wczorajszą kłótnię.
- No, no... Chyba dzisiaj jesteśmy już lepszym humorze - zaśmiała się do blondynki. - To dobrze. W końcu nie ma się o co wściekać, prawda? 
Ino przytaknęła.
- Nie mam niestety żadnej poważnej misji. Nie rób takiej miny! Shikamaru i Choji też lenią się w wiosce, bo dla nich na razie też nic nie znalazłam.
Yamanaka poczuła ogromne rozczarowanie. Miała nadzieję, że pójdzie na jakąś misję. Wtedy mogłaby zająć się czymś pożyteczniejszym od użalania się nad sobą.
- Ale jeśli chcesz, to jest coś, co możesz zrobić.
Ino uniosła zaciekawiona jedną brew. 
- Mam wiadomość, która musi zostać dostarczona do Kirigakure.
- Do Kiri? - zdziwiła się. Byli w nie najlepszych stosunkach z tą wioską.
- Tak. Miałam wysłać tam geninów, ale skoro nudzi ci się, możesz pójść tam sama. 
- A czy przypadkiem nie chodziły słuchy o tym, że ci z Kiri chcą nas zaatakować? 
- Może...
- Dlaczego więc chciałaś wysłać tam geninów? To nie byłoby dla nich zbyt niebezpieczne?
- Nie sądzę. To tylko plotki. Nasi szpiedzy nie zauważyli nic dziwnego, także myślę, że nie ma się czym martwić. To jak, bierzesz tą misje czy mam zawołać drużynę Ebisu?
Zamyśliła się na chwilę. jeśli nie pójdzie tam, pozostanie jej leczenie rannych wraz z Sakurą, a na to nie miała ochoty.
- Biorę. I tak nie mam nic ciekawszego do roboty.
Yamanaka chwyciła sporą kopertą, którą podała jej Tsunade i prędko opuściła gabinet. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Taki sobie pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że spodobał się wam chociaż trochę :)


Hej!

Będę tu pisać moje opowiadanie. To moje pierwsze, ale mam nadzieję, że wam się spodoba.
Główna bohaterka czyli Ino, wstąpi do Akatsuki.
Dlaczego to zrobi? Tego dowiedzie się czytając! :)
Zapraszam do przeczytania rozdziałów! :)